Jak
widać, przeniosłyśmy się z Onetu na Blogspot. Filio, która zajmuje się blogiem, miała już serdecznie dość ciągłych
zawieszeń, niemożności dodania komentarzy, notki, zmiany szablonu,
poprawy czegokolwiek i nawet wejścia na bloga. Podziękuje, może
innym razem.
Z
tego powodu rozdział czwarty pojawia się już na nowym portalu.
Zaznaczamy, że jeśli ktoś nie ma tu konta, to MOŻE dodawać
komentarze jako Anonim.
Jak Lux wykaraska się z zaistniałej sytuacji?
Kim jest tak na prawdę Katniss?
Zapraszamy do czytania :)
Kim jest tak na prawdę Katniss?
Zapraszamy do czytania :)
Rozdział
4
"Blask"
Wstrzymałam
oddech, naciągnęłam dokładniej kaptur na głowę i schroniłam
się w cieniu.
-
Nic się panience nie stało? - usłyszałam za swoimi plecami. -
Czemu się panienka błyszczy?
Spojrzałam
na swoją dłoń i ze zgrozą stwierdziłam, że otacza ją jasna
poświata. Co się stało? Przecież opanowałam niekontrolowane
świecenie się już w wieku sześciu lat. Dawno mi się nie zdarzyło
nagle zapłonąć białym blaskiem.
Stanęło
mi serce. Jakby tu uciec? - zastanawiałam się gorączkowo,
żałując, że nie umiem się teleportować. Osoby w moim wieku
raczej posiadały tę jakże przydatną umiejętność, która
niestety wykraczała poza moje zdolności.
Światło
zamiast blednąć, przybierało na sile. Przeklęłam w duchu swoją
bezmyślność. Nie tracąc chwili, założyłam na twarz maskę –
o ironio, białą. Nie mogłam zostać rozpoznana. Nawet nie chciałam
myśleć, jakby to się skończyło. I tak dużo ryzykowałam,
chodząc na bale maskowe do wioski, ale niestety nie potrafiłam się
temu oprzeć. Obecność arystokratki na wieśniaczych zabawach to
kompromitacja w pełnej krasie. Wstyd dla rodziny przynajmniej cztery
pokolenia do przodu, jeśli nie więcej. Samotna córka maga,
spacerująca w nocy po ulicach! Już byłam martwa.
Odwróciłam
się na pięcie, wnosząc wysoko ręce. Odrzuciłam głowę do tyłu,
wydając z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk. Strażnik cofnął
się zdezorientowany.
Wyciągnęłam
zamaszyście dłoń do przodu, naprężając wszystkie mięśnie.
Miałam nadzieję, że na mojej szyi zaroi się od żył. Powinno to
robić duże wrażenie na prostym człowieku.
-
Strzeż się ciemności! - wykrzyknęłam to, co mi ślina na język
przyniosła.
Mężczyzna
popatrzył się na mnie dziwnie. Zignorowałam jego niezbyt mądrą
minę i dalej kontynuowałam swoje przedstawienie. Zastanawiałam się
jednocześnie, czy uda mi się umknąć tak, jak wcześniej zrobił
to złodziejaszek.
„Nie,
to głupie” – powiedziałam do siebie w myślach.
-
Światło doprowadzi cię do...eee...do zwycięstwa! - Ponownie
wyrzuciłam ręce do góry, lekko się chwiejąc. Czy wyglądałam
dostatecznie szaleńczo? Wzięłam głęboki wdech.
-
Ciemność cię znisz... - Strażnik zakrył mi usta, a ja
zakrztusiłam się zapachem jego rękawicy. Był, lekko mówiąc,
nieprzyjemny.
-
Cicho bądź, bo zwracasz na siebie uwagę – szepnął mi do ucha.
- Lux – dokończył, uśmiechając się perfidnie.
Przełknęłam
ślinę. Przed wyjściami do wioski mogłam pomyśleć o spisaniu
testamentu. Nie chciałabym zobaczyć miny mojego ojca, gdy ten oto
obywatel doprowadzi mnie przed jego oblicze. Raczej nie dożyłabym
jutrzejszego dnia. Prawdopodobnie na własnej skórze poczułabym
działanie zaklęcia rzuconego przez maga ciemności wysokiej klasy.
-
Lux? Tak, światło, światło cię ocali – powiedziałam już
nieco ciszej, gdy mnie puścił. Postanowiłam udawać głupią.
Ponownie
wygięłam się w dziwnej pozie i spojrzałam na mężczyznę.
Wydawał się być bardzo rozbawiony. W jego brązowych oczach
tańczyły radosne ogniki, a jedna brew unosiła się w pytającym
geście.
-
Masz kiepski talent aktorski – stwierdził w końcu. - To dziwne.
Córka tak potężnego maga i arystokraty powinna być wybitnie
uzdolniona we wszystkich dziedzinach. - Położył szczególny nacisk
na słowo „arystokraty”.
Sapnęłam
wściekle.
-
Nie jestem córką żadnego maga, głupcze! - warknęłam, biorąc
się pod boki.
-
Owszem, jesteś. Dlaczego masz na imię „Lux”? Bo się
błyszczysz. W całej wiosce krążą legendy o twojej umiejętności.
Gdybym
posiadała przynajmniej przeciętne umiejętności, poraziłabym tego
strażnika jakąś wymyślną klątwą, która powoduje luki w
pamięci. Niestety tego też nie umiałam. Generalnie nie potrafiłam
wyczarować zupełnie nic.
-
Nawet gdybym była Lux, to co ci daje taka informacja? - spytałam,
siląc się na buńczuczny ton. Wyszło trochę zbyt piskliwie.
-
Poszedłbym do twojego ojca, a potem urozmaicił życie mieszkańców
naszego państwa prawdopodobnie najgorętszą informacją tego roku –
odpowiedział dumny z siebie. Uśmiechał się przy tym głupkowato.
Spojrzałam
na niego zrezygnowana. I co teraz? Miałam się rozpłakać? Błagać
o łaskę? Próbować uciec?
Strażnik,
jakby czytając w myślach, złapał mnie za rękę. Na pewno nie
zdołałabym mu się wyrwać.
-
Nigdzie nie uciekniesz. Tak sobie myślę: może twój ojciec słono
mi zapłaci, żebym nie rozprzestrzeniał tej przykrej informacji? -
spytał, a ja zaśmiałam się w duchu. Oczywiście, że zapłaci,
ale zaklęciem. Ewentualnie srebrnym nożem wbitym w serce. A potem z
radością pozbędzie się także swojej wyrodnej córki.
Nie
odpowiedziałam, więc ciągnął dalej:
-
Mam na imię Armand. - Skłonił się lekko. - Jesteś bardzo ładna.
- Omiótł wzrokiem moją sylwetkę. - W prawdzie nosisz maskę, ale
całkiem nieźle się prezentujesz.
Zastanawiałam
się, czy złamię sobie nadgarstek, jeśli go uderzę. Biorąc pod
uwagę grubość hełmu, który osłaniał mu nos i poliki,
prawdopodobnie tak.
-
A ja szukam dziewczyny, z którą mógłbym pokazać się na
dzisiejszym balu maskowym. – Przerwał, oczekując mojej reakcji. -
Skończyłem już służbę – dodał.
Dużo
mnie kosztowało powstrzymanie parsknięcia śmiechem. Taka reakcja
nie byłaby wskazana. Właściwie nie miałam wyjścia, musiałam się
zgodzić.
-
Też się wybieram na ten bal – powiedziałam, a on uśmiechnął
jeszcze szerzej. Przypominał dziecko, które dostało wielkiego,
upragnionego lizaka. Miło.
-
Jaką mam gwarancję, że mnie nie zdradzisz i nikt nie poprosi o
zdjęcie maski? - spytałam, nerwowo zagryzając wargę.
Chłop
wypiął dumnie pierś.
-
Słowo honoru żołnierza! - powiedział gromkim głosem. Znów
powstrzymałam śmiech, siląc się tylko na pokiwanie głową.
-
Naprawdę niczego nie powiem, przysięgam. Nie należę do takich
osób. Gdy ktoś poprosi cię o ściągnięcie maski, to osobiście
mu odmówię, a jeśli będzie się stawiał, to przyłożę. - To
powiedziawszy napiął mięśnie. Trzeba było mu przyznać, że miał
co prezentować.
-
W takim razie chodźmy. – Nie tracąc czasu, złapał mnie za rękę
i pociągnął w głąb wioski. Lekko zaniepokojona nabrałam głęboko
powietrza. Znajdowałam się w wyjątkowo marnej sytuacji.
Po
drodze do jego domu (musiał się przebrać) zaczął opowiadać mi o
swoich bliskich. Dowiedziałam się, że jestem jego narzeczoną,
która pochodzi z zagranicy. Poza tym posiadam duży posag, a w mojej
rodzinie rodzą się same bliźnięta, co z jakiś powodów należało
do istotnych informacji. Nie zapamiętałam nawet połowy
skomplikowanych imion członków jego familii.
Nie
chcę opisywać wrażeń, jakich dostarczyła mi wizyta w jego
mieszkaniu. Było to wystarczająco przerażające i wspaniałe
zarazem. Szum, gwar, śmiechy, krzyki, przekomarzanie się - nie to,
co panuje na co dzień u mnie w domu. Może dlatego rozbolała mnie
głowa.
Już
po pięciu minutach nie potrafiłam powiedzieć, kto jest siostrą,
matką, bratem, kuzynem czy ciotką. W całym tym zgiełku nie
przywitał się ze mną chyba tylko ojciec. Może go nie zauważyłam?
Razem
ruszyliśmy w kierunku karczmy gdzie, jak się dowiedziałam, czekało
jeszcze kilkoro wujków, sióstr czy bratanków. Po kilku minutach
wędrówki między niskimi, drewnianymi domkami dotarliśmy do
budynku większego i znacznie bogatszego.
Karczma
królowała nad całą miejscowością jako jedyna trzypiętrowa
budowla. Potężne, grube drzwi oświetlała oliwna, chwiejąca się
na wietrze lampka. Na szyldzie ktoś wymalował niechlujnie czerwoną
farbą napis „Karczma pod Białym Lisem.”
Armand
nacisnął metalową klamkę, a ja wstrzymałam oddech. Zaatakował
mnie moc barw oraz dźwięków. Zamrugałam kilkukrotnie, po czym
weszłam do dusznego pomieszczenia.
Cztery
dębowe stoły, na co dzień dumnie stojące w centralnej części
sali, przesunięto pod ściany, żeby zrobić miejsce dla tańczących.
Naprzeciw wejścia, tuż przy murze, trwał bar, za którym normalnie
tkwił karczmarz. Tym razem gospodarz bawił się z innymi, czasem
podając piwo z ogromnych beczek umiejscowionych na zapleczu.
Na
blacie baru postawiono mały, słabej jakości obrazek obficie
przysłonięty kwiatami. Była to to podobizna Certe - bogini
urodzaju. Mało o niej wiedziałam, bo należała do bogów
chłopskich. Każda warstwa społeczna posiadała własnych opiekunów
i tylko im oddawała cześć. Kolejny mądry, arystokratyczny pomysł.
Nawet bóstw nie możemy mieć wspólnych.
Bal
maskowy to święto na cześć obfitych plonów. Obchodzi się go co
tydzień podczas okresu zbiorów, a takowy zaczął się całkiem
niedawno. Każdy przyodziewa wtedy odpowiednią suknię i maskę.
Stój dostałam w prezencie od Katniss, bo magowie do takich nawet
się nie zbliżają.
Zebrała
się tu prawie cała wioska. Ludzie, w większości lekko podpici,
tańczyli w rytm wesołej muzyki. Dochodziła z balustrady, po której
hasał zwinny, grający na flecie, wysoki blondyn. Na jego polikach
zakwitł rumieniec, a niebieskie oczy błyszczały radośnie. Zwracał
na siebie dużą uwagę, bo co chwilę wyrzucał nogi do przodu,
wyginał się i podskakiwał, nie tracąc przy tym równowagi.
W
kącie schował się rozczochrany rudzielec z gitarą, a na jednym ze
stołów balansował chudy, piegowaty skrzypek. Jakiś starzec
pochylał się nad bębnami. Jego mizerne, pomarszczone dłonie
poruszały się z młodzieńczą werwą. Muzyk przybrał obojętną
minę, a jego czarne oczy niczego nie wyrażały. Obok starca
podskakiwała mała, kruczowłosa dziewczynka.
W
powietrzu unosił się duszący zapach starego drewna, potu, wilgoci
i alkoholu. Ludzie zachowywali się nad wyraz swawolnie. Nie
ograniczały ich sztywne zasady, surowe kodeksy czy pretensjonalni,
wiecznie znudzeni sąsiedzi. Postacie zewsząd otaczało bezgraniczne
wręcz szczęście.
Rozejrzałam
się w poszukiwaniu przyjaciółki, ale w kłębowisku kolorów nie
mogłam jej dostrzec. Poczułam niepokój w sercu, który jednak
szybko minął na widok tylu roześmianych twarzy.
Ludzie
zaczęli tańczyć w kole. Armand pociągnął mnie ze sobą,
wciągając w wir ciał. Zupełnie straciłam rachubę czasu. Bawiłam
się znakomicie, jak to bywa na takich zabawach, skrzętnie pilnując
tego, czy nie przekrzywiła mi się maska.
W
końcu zadyszałam się zupełnie. Puściłam rękę strażnika, a on
spojrzał na mnie pytająco. Dopiero teraz zauważyłam, że nie był
wcale taki brzydki, jak mi się wydawało. Miał kwadratową szczękę,
duże, brązowe oczy i włosy w tym samym kolorze, które kręciły
się na końcach. Potężną sylwetkę i mięśnie podkreślał
obcisły krój koszuli.
-
Jestem zmęczona! - krzyknęłam, usiłując przebić się przez
piskliwe dźwięki fletu.
Jego
twarz rozpromienił uśmiech od ucha do ucha.
-
Chodź, przedstawię cię rodzinie. - Złapał mnie za rękę, a ja
stłumiłam skrzywienie. Kolejne imiona i twarze, które zapewne po
dwóch dniach znikną z mojej pamięci.
Nagle
w tłumie ujrzałam Katniss. Nosiła swoje charakterystyczne,
imitujące elfa nakrycie twarzy. Nie wyglądała na zdziwioną, gdy
zobaczyła, jak ciągnie mnie za rękę dwa razy większy, obcy
mężczyzna. Pomachała do mnie delikatnie, wskazując głową
wyjście. Skinęłam na znak, że zrozumiałam.
-
Armandzie...- zaczęłam, modląc się w duchu o honor i prawość
strażnika. Miałam nadzieję, że dotrzyma słowa, a ja już więcej
nie będę musiała udawać jego narzeczonej. Nie wiedziałam też,
jak zamierza wytłumaczyć rodzinie nagłe zniknięcie swojej
wybranki.
-
Tak?
-
Chyba muszę już iść. Rozumiesz, mogą...
-
Nie tłumacz się, nie jestem głupcem – przerwał mi, zatrzymując
się. - Nikomu nic nie powiem, zgodnie z obietnicą – dodał.
Skinęłam głową.
-
Dziękuję – powiedziałam, nie wiedząc, czy powinnam to robić.
Uznałam jednak, że nic mnie się nie stanie, gdy wypowiem to słowo,
a przy tym nie podrażnię mężczyzny.
Nagle
Armand przyciągnął mnie do siebie. Poczułam na karku jego oddech,
a jego policzek musnął mój.
-
Mam nadzieję, że nie przepłacę tego życiem – szepnął.
Pokiwałam
przecząco głową. Myślał, że należę do tych mściwych panienek
i po powrocie do domu zmyślę jakąś historyjkę, na podstawie
której mógłby zostać aresztowany? Może to dobry pomysł, ale nie
zamierzałam z niego skorzystać.
-
Żegnaj – powiedział, całując mnie delikatnie w policzek po czym
odwrócił się i zniknął w tłumie. Czułam, że jeszcze go
spotkam, ale odsunęłam od siebie tę myśl.
Podeszłam
do Katniss, czekając na naganę. Ona jednak nie skomentowała mojego
zachowania. Z daleka wydawała się spokojna. Gdy jednak zbliżyłam
się do niej, zauważyłam, że niespokojnie gniecie kawałek sukni,
rozgląda się podejrzliwie i marszczy brwi zaniepokojona.
-
Katniss, ja... - próbowałam się tłumaczyć, myśląc, że przeze
mnie się denerwuje.
-
Musisz wracać do domu. Nie mogę ci towarzyszyć, bo powinnam
jeszcze z kimś porozmawiać. - Jej wzrok zatrzymał się na
Armandzie, który stał w towarzystwie jakiegoś chudego, acz
wysokiego chłopaczka. Pił piwo, oblewając sobie przy tym koszulę,
a jego towarzysz z zapałem coś opowiadał.
-
Ponownie sama? - spytałam, mając w pamięci moje spotkanie ze
złodziejaszkiem. Drugi raz mogę nie mieć takiego szczęścia.
- Wybacz,
nie dam rady pójść z tobą. - Złapała mnie za ręce. - Mam
nadzieję, że nie ruszysz za mną. Już znalazłaś sobie kłopoty,
nie dokładaj kolejnych. - Idź – dodała, puszczając mnie.
Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę mojego niedoszłego
„narzeczonego”. Chciałam zobaczyć, co zrobi i w miarę
możliwości ruszyć za nią, ale w tym samym momencie wpadł na
mnie jakiś rosły, upity gbur.
-
Kto wchodzi mi pod nogi! - wrzasnął zaczepnie. Nie czekając na
rozwój awantury, rzuciłam się ku drzwiom. Nie chciałam być w
centrum wydarzeń, nawet jeśli miałabym przegapić rozmowę
Katniss.
Nałożyłam
kaptur na głowę, poprawiłam maskę i ruszyłam w kierunku domu.
Cała sytuacja wydawała mi się bardzo dziwna. Czyżby Katniss znała
Armanda? Skąd? To, że akurat on mnie spotkał, a potem poznał,
nazwałabym nieszczęśliwym przypadkiem, a nie zaplanowaną akcją.
Nie
zostałam napadnięta, nikt mnie nie zaczepił, więc w spokoju,
boczną drogą dotarłam do rezydencji mojego ojca. Zdecydowanie
odechciało mi się wycieczek na wiejskie bale. Ta mogłaby skończyć
się bardzo źle.
Skrzywiłam
się na myśl o tym, że już nigdy nie wezmę udział w chłopskich
zabawach. Nie urodziłam się człowiekiem spokojnym, potrzebowałam
trochę ruchu i wrażeń, a jedyna rozrywka arystokratki to spacer po
parku wraz z przyzwoitką. Z tego powodu, pełna złudzeń, wyrywałam
się się do miasteczka.
Dotarłam
do pokoju, przebrałam się szybko, ukrywając starannie strój i
czym prędzej położyłam się spać.
~*~
W
tym samym czasie Katniss przedzierała się przez tańczący tłum.
Ze względu na drobną budowę i wrodzoną zwinność szło jej
całkiem nieźle. Czuła niepokój i wyrzuty sumienia, że zostawiła
Lux samą sobie, ale tamta nie mogła pójść z nią. Mimo że
dziewczyna bardzo chciała, zabroniono jej zdradzać tajemnicę
swojego pochodzenia nawet przyjaciółce i de facto właścicielce.
Niewolnica
marzyła o tym, że sprytna arystokratka sama się domyśli, jednak
dziewczyna bardziej przejmowała się brakiem zdolności magicznych
niż otaczającymi ją ludźmi. Nie można było
jedna jej obwiniać. Nie posiadała wspaniałej rodziny.
Katniss
dotarła do Armanda i spojrzała na niego nieufnie. Będzie musiała
poprosić matkę, żeby go obserwowała. Niewolnica nie wierzyła w
czyste intencje strażnika. Lux należała do osób raczej
łatwowiernych. Magowie zamykali córki w domu, wychowując je jak
księżniczki, przez co nie miały najmniejszego pojęcia o
prawdziwym obliczu otaczającego ich świata. Mało istnieje osób,
które tak po prostu zapomniałyby o zaistniałej sytuacji i
zrezygnowały z rozpuszczenia gorącej plotki bądź możliwości
ciągłego szantażu. Brunetka
była tego świadoma i nie
zamierzała tak szybko zapomnieć o Armandzie.
Upewniła
się, czy Lux wyszła z karczmy i ominęła mężczyznę. Dziewczyna
pewnie myśli teraz, że jej przyjaciółka rozmawia z postawnym
strażnikiem.
Katniss
wyślizgnęła na zaplecze, które wskazał jej pulchniutki, rumiany
gospodarz. Rudolf wyglądem doskonale pasował do wizji
stereotypowego, chytrego i grubego karczmarza.
Wyciągnęła
z kufra kaptur z wyszytym złotą nicią symbolem słońca.
Zmieniła także maskę, żeby nikt jej nie rozpoznał, po czym
ruszyła w noc.
Czmychnęła
pustymi, smutnymi uliczkami, uważnie rozglądając się wokoło. Gdy
skręciła w boczną uliczkę, ktoś wyszedł jej naprzeciw.
Odruchowo cofnęła się, sięgając po dokładnie schowany nóż.
Przybysz jednak uniósł ręce w pojednawczym geście i odwrócił
się do niej tyłem. Ujrzała symbol księżyca wyszytego srebrną
nicią, ale
pozostała czujna.
Nieznajomy
ściągnął kaptur.
-
Załóż go! - szepnęła gorączkowo, widząc jego nieludzkie rysy
twarzy. - Ktoś cię zobaczy! - Rozglądnęła się niespokojnie.
Mężczyzna
był nad wyraz chudy, ale ukrywały to czarne, szerokie szaty.
Ciemnoniebieskie, wymyślne wzory na jego błękitnej skórze lśniły
w świetle gwiazd. Przybysz wykrzywił bezzębne usta w okrutnym
uśmiechu, a jego przeźroczyste tęczówki zamigotały złowrogo.
Źrenice były przy tym mniejsze niż u normalnego człowieka, co
dawało osobliwy widok.
Czaszkę
także miał inną – nienaturalnie wąski podbródek, dwie dziury
zamiast nosa, spierzchnięte, wąskie usta i nienaturalnie wielkie
oczodoły. Był łysy. Katniss podziękowała w duchu po raz
tysięczny w swoim życiu, że nie odziedziczyła takiej urody.
-
Bardzo się boję – zakpił, ale zabrzmiało to mało
przekonywająco przez jego piskliwy głos. Mówił z trudem, a prawie
każde wypowiadanie słowo sprawiało mu ból. Założył z powrotem
głęboki kaptur.
-
Lux dotarła na miejsce cała i zdrowa?
-
Tak.
Katniss
poczuła, jak wielki ciężar spada jej z serca.
-
Jak mogliście dopuścić do spotkania mojej pani najpierw z jakimś
złodziejem, a potem tym strażnikiem? – spytała wściekle. Jej
złość wzrosła jeszcze bardziej, gdy stworzenie przed nią
wzruszyło lekceważąco ramionami.
-
Może tak jes...
-
Nie, nie jest lepiej – wpadła mu w słowo. - Poproś moją matkę,
żeby obserwowała Armanda. Wiesz, co się stanie, gdy po wiosce
rozejdzie się wieść o córce Markusa biegającej po chłopskich
przyjęciach? Nie pomyślałeś, jaka ją może spotkać kara? Nie
dotarło do ciebie też to, że już więcej byśmy się nie
zobaczyli, bo na miejscu zostałabym zabita za pomoc Lux?
-
Oni twierdzą, że tak lepiej – wycharczał, łapiąc się za za
gardło. Chrząkną głośno, zakaszlał, a jego twarz wykrzywił
grymas bólu. Katniss pokręciła tylko z dezaprobatą głową.
-
Oni mówili, że nie zrozumiesz – dodała istota. Gdy księżyc
schował się za chmurami, mężczyzna stał się mniej widoczny.
Zabrakło blasku księżyca, więc żywił się tylko światłem
bardzo odległych gwiazd.
-
Daj mi to, co dla mnie masz i idź już. - Katniss podeszła do niego
i przytuliła się.. Odwzajemnił ten gest, wsuwając czarny pakunek
do ukrytej kieszeni w płaszczu. Pochylił się nad jej uchem
-
Dodaj jej to jutro rano do posiłku. Nie zapomnij, bo źle się to
skończy. - Próbował wyszeptać, lecz jego nadwyrężone struny
głosowe to uniemożliwiły. Gdy ją puścił, dziewczyna rozejrzała
się szybko, czy nikt nie usłyszał. Wytężyła przy tym wszystkie
swoje wyostrzone zmysły.
Nie
poczuła obecności żadnego człowieka, a specjalne urządzenia w
wiosce wykrywały inne magiczne istoty. Wszystkie, oprócz stojącego
przed nią mężczyzny. O nim nikt nie pomyślał, może dlatego, że
istniał tylko w legendach.
Istota
skłoniła lekko głowę na pożegnanie i zanim Katniss zdążyła
mrugnąć, już jej nie było. Dziewczyna stała jeszcze chwilę,
wpatrując się w niebo, po czym odwróciła się i miała odchodzić,
gdy...
-
Pomocy. - Usłyszała ciche wołanie, które zmroziło jej serce.
Przełknęła głośno ślinę.
Ruszyła
w kierunku dźwięku. W tym celu przeszła kilka kroków przed
siebie, gdzie znajdował się rów, a za nim w świetle księżyca
błyszczał krwawy ślad, ciągnący się prawdopodobnie od karczmy.
Powoli zajrzała do wgłębienia w ziemi.
Jej
oczom ukazał się poraniony, poobijany młody chłopak. Zauważyła
przetartą ziemię i trawę oraz ślady na jego ubraniu. Musiał się
czołgać, zanim tu dotarł, co na pewno nie trwało długo. Dlaczego
go nie wyczuła? Wyglądał na człowieka.
Ile
słyszał? Powinna go zabić. Nikt nie posądziłby jej o morderstwo,
bo stan młodzieńca wskazywał na to, że go napadnięto. Katniss
wiedziała, że to najlepsze wyjście, ale nie potrafiła się na to
zdobyć. Wciąż była przecież biedną, drobną niewolnicą, która
miała w sobie cząstkę duszy ludzkiej. Nie mogła tak po prostu
dobić rannej istoty.
Chłopak
jęknął cicho, a ona zauważyła ranę głowy. Prezentowała się
dość groźnie. Istniało prawdopodobieństwo, że nic nie będzie
pamiętał.
Westchnęła
cicho, ubolewając nad swoim dobrym sercem. Nie nadawała się do tej
pracy, była na to stanowczo za miękka i dobroduszna. „Głupia,
słaba Katniss” - powiedziała do siebie. Postanowiła zataszczyć
go do domu, uleczyć i wpoić jakąś historyjkę o tym, jak go
niechcący znalazła. Może dostanie się do pracy?
Bardzo fajnie jest was tutaj widzieć. Ja sama przeniosłam się na blospota i jest mi tu dobrze ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Dużo ładnych opisów i ciekawych opisów.
Zaintrygowała mnie postać Armanda. Niby mógł wydać Lux, a jednak jej nie zdradził. Jednak jego zachowanie wydało mi się podejrzane...
Z resztą sama scena z próbą teatralnych zdolności Lux kompletnie mnie rozbawiła xD
Dobrze, że Katniss jednak nie zabiła Caligo. Szkoda by go było.
Czekam na kolejny rozdział ;)
I zapraszam na taki do siebie
http://moja-etiuda.blogspot.com/
Ps. Numer g.g mam podany w zakładce o mnie :)
Ja też lubię Blogspot, a mówię to, bo mam ponad pół roku na nim bloga z recenzjami :) Dlatego tak wytrwale przekonywałam Myksę do przeniesienia się tu.
UsuńArmand pojawi się w rozdziale szóstym :) I wtedy się okaże, jakie Armand miał zamiary - czy czyste, czy nie. Rozdział 6 w ogóle będzie rozdziałem długim i przełomowym.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :). No cóż, widzę, że coraz więcej osób przenosi się na blogspot. Jeśli nie naprawią Oneta, pewno i ja się przeniosę ;/
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, rozdział naprawdę świetnie napisany, a w dodatku tajemniczy i intrygujący. Bardzo podobało mi się to, w jakiś sposób to wszystko zostało opisane. Haha, a kiedy była scena, w której Lux "grała" dosłownie pokładałam sie ze śmiechu ;D
Hm, nie podejrzewałabym, że Katniss nie jest tylko niewolnicą, a tu proszę! Kurde, ciekawa jestem, co się moze stać, jeśli Katniss nie doda tego czegoś Lux do śniadania...
O, no i proszę, znalazł się i nasz złodziej :). Fajnie, bo zaczęłam go już lubić ;).
Pozdrawiam! ;*
[otchlan-tajemnic][czas-lowcy]
PS - moje gg to: 34389018
Nie miałam zamiaru męczyć się z wstawianiem notek na Onecie. Miałam już tego serdecznie dość, a że Blogspot znałam, to bez problemu się przeniosłyśmy.
UsuńTo, co się stanie, bądź może się stać pokaże rozdział 6, bo, jak już pisałam, jest BARDZO przelomowy. A Katniss nie jest zwyczajna :)
Lux niestety urodzoną aktorką nie jest, a że przerażona była, to em, wyszło jak wyszło :D
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Fajnie, że blog został przeniesiony, bo można normalnie wejść i nie martwić się, że komentarz się nie doda.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale zaintrygowała mnie postać Armanda, dość dziwnie i nietypowo się zachowywał. Na początku nie chciał jej puścić (chociaż mógł udawać, że wierzy w jej marne próby oszukania go, jeżeli chciał dla niej dobrze), a później postanowił iść z nią na bal i przedstawić rodzinie jako swoją narzeczoną. Wydaje mi się, że Katniss może mieć rację, co do tego, że cała sytuacja jest dziwna i dobrze robi, postanawiając wysłać kogoś, by śledził Armanda.
Zastanawiam się, co jest w tym pudełku, które dostała Katniss i dlaczego jest aż tak ważne dostarczenie go na czas.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak, można normalnie wejść i skomentować, a nie wojować 10 minut z krótką wiadomością.
UsuńArmand, przyznam, zachowywał się dziwnie. Czy miał dobre intencje? Zobaczy się w rozdziale szóstym (tak, znów o nim mowa). Wtedy wyjaśni się to, czemu Armand od razu nie puścił Lux. W rozdział szósty będzie także odpowiedzią na pytanie: co jest w tym pudełku ważnego, że Katniss musi to dać Lux :)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Jeej. Jak dobrze, droga Filio, że odnalazłaś mojego bloga, przez co mogłam zajrzeć tutaj. Począwszy od ogólnych opisów magów, elfów i tak dalej, po ten rozdział czwarty, jestem zachwycona. Nie mogę tego powiedzieć inaczej, opisy są cudowne. Szczególnie w pamięci utkwiły mi opisy z pierwszego rozdziału, drugiej części. Wyjątkowo piękne dwa zdania, które w opisie dały takiej atmosfery, aż się na chwilę na nich zatrzymała. Mogę zacytować, prawda? *.* "Czemu się go bali? Przecież chciał ich tylko dotknąć." A propos Mroku i drugi, dotyczący Ciszy: "Swym podartym welonem tłumiła wspaniałe dźwięki". Od dzisiaj jestem Waszą fanką, bo chociaż owe dwa cytaty wyróżniłam, nie oznacza, że tylko tam były tak klimatyczne opisy.
OdpowiedzUsuńSposób opisania historii Lux i Caligo jest płynny i dokładny. Nie ma przeskakiwania z tematu na drugi, które nie byłoby płynne. Czyta się to opowiadanie bardzo przyjemnie, inaczej nie przeczytałabym tych rozdziałów pomimo zmęczenia. A muszę przyznać, że na moment lektury odebrało mi wasze opowiadanie senność.
Chciałam też powiedzieć, że muzyka jest wspaniała. Już na samym początku patrzyłam na podane przez was tytuły z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie odbiega swoim tempem od akcji opowiadania. Trzyma dynamizm, który tworzy akcja. I muszę to powiedzieć - ciągła akcja od samego początku się ceni i jest plusem. Opisanie wcale nie łatwego dzieciństwa jednocześnie przez obie autorki też jest na plus. Bo już trafiłam kiedyś na bloga, kiedy to jedna z dwóch prowadzących bloga osób pisała dobrze, to drugiej wypociny wręcz bolały. A tutaj tego nie ma. W chwili obecnej ciężko byłoby mi stwierdzić, czy wolę bardziej sposób przedstawienia Caligo, czy Lux. I w sumie chciałabym, by taka sytuacja utrzymała się przez całe opowiadanie :)
Co do postaci. Lux, dzięki niebiosa, nie wyrosła na córusie tatusia, która umiera ze smutku, gdy nie ma od niego pochwały. Tak jak to było, kiedy była mała. Nie wiem. Jej silny charakter może być powodem, dlaczego ją szanuję. A Caligo uratował się, gdy uciekł jednak od ojca. Naprawdę, naprawdę, nie trawiłam tej uległości, przyjmowanie bólu bo tak ojciec chciał. Wiem, że tu chodzi o wychowanie i sposób w jaki dorastał - nie ma niczego by pozazdrościć. Jednak miałam tę cichą nadzieję, że w końcu pojawi się prawdziwy Caligo - a nie tej chłopczyk, który jest odbiciem ojca.
Posłodziłam wam już tak bardzo, aż pewnie już zapas cukru to macie na cały rok, jak nie dwa. Może dlatego, że tak bardzo mi się spodobała wasza historia i styl pisania, nie mam nawet najmniejszej ochoty, by ostrzyć na was ostre ząbki. Dzisiaj zostawiam komentarz pełen pochwał, jednak z czasem tak dla zwykłem uszczypliwości się do czegoś przyczepię. A co, czasem lubię się bawić w szukanie dziur w całym :D
Zapomniałabym! Wygląd bloga. Jest tu całkiem przyjemnie, dość mrocznie, jednak właśnie przyjemnie. Osobiście nie przepadam za strasznie mrocznym wyglądem bloga. Bo wtedy człowieka depresja sama w sobie łapie. Jednak cóż... moje pierwsze skojarzenie, to "oh, dementor". A to już pozostawia po sobie jakieś wrażenie ^ ^ A tak na poważnie, to może właśnie ta taka lekka, jasna mgiełka odcinająca się od tła bloga, a tła tekstu, przywodzi na myśl właśnie Lux walczącą z ciemnością.
Jestem również wdzięczna za komentarz u mnie, oczywiście, że poinformuję o nowym rozdziale. Już niedługo go opublikuję :) Jeśli można, także chciałabym prosić o to samo - o informowanie o nowych notkach w komentarzu. W ten sposób szybciej się dowiem dzięki poczcie o komentarzu, niż w inny sposób. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam, czekam na więcej i życzę duuużo weny!
Łał, dziękuję (także w imieniu Myksy) za tak długi i wyczerpujący komentarz! Na prawdę - aż się człowiekowi przyjemnie na sercu robi i chce się pisać, gdy czyta się tak długie, pozytywne wypowiedzi pod rozdziałami.
UsuńCieszę się, że przeczytałaś wszystkie opisy, bo trochę czasu zajęło mi pisanie ich (za jakiś czas pojawią się opisy Ater, kotowatych i syren, za które odpowiedzialna jest Myksa) i że Ci się spodobały - zarówno one, jak i nasze opowiadanie. Miło mi także słyszeć, że Caligo et Lux odbiera senność, a nie ją powoduje i że czyta się je przyjemnie nawet wtedy, gdy jest się zmęczonym :) Do tego dążymy i cieszy nas to, że na razie nasze starania dają jakiś skutek.
Piszemy razem i, na szczęście, mamy dość podobny styl, dzięki czemu nasze rozdziały utrzymują ten sam poziom :) Może mam nieco większą tendencję do rozpisywania się niż Myksa, wiec to co ja naskrobię jest generalnie dłuższe. Dlatego dobrze jest, jeśli nie ma rozbieżności między stylem pisania autorek.
Lux ma silny charakterek, oj ma ;) I uparta jest niezwykle, co zresztą pokażą następne rozdziały. Caligo niestety nie miał tego szczęścia jak Lux, która zaprzyjaźniła się z Katniss i właśnie dzięki niewolnikom jest taka, a nie inna.
Też nie lubię ponurych blogów, ale wybierając szablon z Myksą doszłyśmy do wniosku, ze ten jest ładny, ale też niezbyt ponury. Niby ma ciemną tonację, ale pojawiają się też granaty i właśnie ta biel, która słusznie skojarzyła Ci się z Lux.
Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję za komentarz, także w imieniu Myksy i oczywiście będę informować o następnych rozdziałach.
Pozdrawiam
Filio
Cóż, miałam sporo do powiedzenia na temat ogólnego wyglądu. Przy następnych notkach bardziej skupię się na akcji, skoro już to co musiało być napisane, napisałam. Staram się rozbudowywać komentarze, właśnie licząc, że w jakiś minimalny sposób, zmotywuję was drogie autorki do pisania! Bo kiedy ja naprawdę zwlekam z pisaniem, zawsze myślę, że jednak ktoś czytał moją historię i chciałby poznać resztę. Bo sama wiem, jakie to uczucie, kiedy autor nagle przestaje pisać. Takie niedokończone wątki często smucą.
UsuńDlatego naprawdę mam nadzieję, że historia dotrwa końca, a ja dowiem się więcej na temat Lux i Caligo.
Ach, właśnie zauważyłam, że nie wspomniałam o jednym elemencie. Mapkę krainy stworzyłyście same, prawda? Widać, że blog jest przemyślany. I ja to luubię :D
Tak, mapkę tworzyłyśmy same :) I myślę, że przyda się czytelnikom w następnych rozdziałach. Projekt jest wspólny, a programem graficznym bawiła się Filio :D
UsuńCaligo et Lux mamy zamiar dokończyć i, cicho pisnę, że nawet o drugiej części troszeczkę myślimy :)
Długie wypowiedzi czytelników zawsze motywują do pisania. Również staram się takowe pisać, ale zazwyczaj kiepsko mi to wychodzi, bo po połowie nie wiem, o czym powinnam się jeszcze wypowiedzieć :)
Pozdrawiam
Cieszę się, że również Was widzę tutaj. :) I cieszę się, że jest już nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dość ciekawie to wszystko wyszło. Jednak Lux nie nadaje się na aktorkę i dobrze, bo przynajmniej choć raz mogła się zabawić. Ale ten strażnik wydaje mi się jakiś podejrzany. Zobaczymy, jak się to wszystko dalej potoczy. No i Katniss... Jednak nie jest taka jak się wydaje. :)
Z Lux jest aktorka niestety marna, a że znalazła się dodatkowo w mocno stresującej sytuacji... No, to zachowywała się jak zachowywała :)
UsuńO strażniku i Katniss więcej w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Ja również cieszę się, że przeniosłyście blog na blogspot. Nie mam czasu, więc komentarz będzie krótki.
OdpowiedzUsuńArmanda to całkiem intrygująca postać. Mam nadzieję, że zachowa tajemnice Lux. Chyba najbardziej zaintrygowała mnie ta rozmowa Katniss z postacią? Mam nadzieję, że niedługo wyjaśnicie kim jest niewolnica i fajnie by było, gdybyście przedstawiły tą legendę o tych istotach.
P.S. Filio, odpowiedziałam na Twój komentarz na morderczym-amorze *link jest w moim podpisie*, a mój numer gg to: 39951150 *znajduje się w zakładce kontakt* Z góry dziękuję za informowanie.
Pozdrawiam!
Rozmowa z postacią miała intrygować i cieszę się, że to się udało :) To, kim jest niewolnica niestety wyjaśni się dopiero za kilka rozdziałów. Prędzej czytelnicy dowiedzą się, kim jest starzec i Armand.
UsuńCo do legendy, to planujemy z Myksą po 5-6 rozdziale przeprowadzić sondę na temat tego, jaki czytelnicy chcieliby przeczytać bonus :) I potem po kolei to realizować. Na pewno wśród propozycji znajdzie się też legenda o postaci z opowiadania.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Na początek przepraszam za opóźnienia. Rozdział przeczytałam i muszę powiedzieć, że bardzo mi sie podobał. Armand to ciekawa postać i w sumie zaskoczyłaś mnie jego postawą. Byłam przekonana, że odprowadzi Lux do ojca, a on zabrał ją do domu i na bal. No cóż, miała więcej szczęścia niż rozumu. Druga część zaintrygowała mnie jeszcze bardziej. Katniss nie jest zwykłą niewolnicą... No naprawdę ciekawe, co dalej. I kogo znalazła w tym rowie;) Piękne opisy w rozdziale, ponadto sposób postrzegania rzeczywistości przez Lux jest ciekawy. Wplecenie humorystycznego fragmentu na pewno było trafnym posunięciem. Nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj za opóźnienia, nic się nie stało :) Ja przez to, że jeszcze recenzuję książki, mam je wielokrotnie większe.
UsuńCieszę się, że udało mi Cię zaskoczyć. W sumie Armand miał wcale niegłupi pomysł, patrząc z jego perspektywy, co się okaże w rozdziale szóstym.
Katniss nie jest zwykłą niewolnicą, owszem. Później okaże się, że jej niezwykłość jest dość znaczna, ale to dużo, dużo później. I powinna pojawić się jej matka oraz ta postać, z którą rozmawiała.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Filio
Ciekawe, ciekawe... Zaczyna się wszystko kręcić :D Chyba też przeniosę się na Blogspota, bo Onet (łagodnie mówiąc) "lekko" mnie irytuje. Przepraszam, że nie skomentowałam rozdziału trzeciego, ale onecik kompletnie mi blokuje kompa :/.
OdpowiedzUsuńMały, biedny Caligo! Mój ulubiony bohater znaleziony przez niewolnicę głównej bohaterki... Nieźle. Ciekawa jestem, jak dalej to rozkręcicie. I ten Armand... Dużo tajemnic :D
Pozdrawiam i czekam na CD
Kamelia
Nic się nie stało. Rozumiem, że Onet jest bardzo irytujący, a komentarze trzeba nie raz dodawać przez 10 minut. Doprowadzało to mnie do furii, więc się z Myksą przeniosłyśmy i wszystkim to teraz doradzam :)
UsuńTajemnic jest sporo i będzie jeszcze więcej :) A to, jak rozkręcimy sprawę Caligo i niewolnicy głównej bohaterki okaże się już w następnym rozdziale.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Filio
Wreszcie na blogspot! Onet mnie odrzuca i strasznie denerwuje. Nieźle trafiła na tego Armanda. W sumie nie bardzo mi się spodobała ta postać ale widać była potrzebna [może spadnie na niego krowa- wtedy na pewno nic nikomu nie powie]. Intrygująca za to jest Katniss ta to ma tajemnice, nawet przed Lux. Caligo widać ma talent do wpadania w kłopoty dobrze, że go znalazła ;> Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że będzie jak najszybciej ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń[koniec-poczatku.blogspot.com]
Armand jest baaardzo, baaardzo potrzebą postacią :) I też go nie lubię ^^ Hehe, myślę, że ta krowa nie będzie potrzebna, ale kto wie? Katniss ma baardzo, bardzo dużo tajemnic, co zaprezentują następne rozdziały.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Filio
Katniss jest po części alfem? Super! A Lux znowu się błyszczała. Lubię jak się błyszczy. :-D Tylko ten Armand jest jakiś podejrzany. :-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
magiap
Czy na pewno elfem? Może tak, może nie :) Okaże się duużo później.
UsuńA Lux się jeszcze będzie błyszczeć, oj będzie. Niby opanowała nagłe świecenie kilka lat temu, ale jest osóbką wrażliwą, a wiele emocji przed nią, toteż jeszcze znajdzie się wiele okazji do "świecenia".
Szczególnie w rozdziale szóstym!
Armand jest podejrzany,
OdpowiedzUsuńHmm , zastanawia mnie kim tak naprawdę jest Katniss..
A to się okaże. Podpowiem cichutko, że odpowiedzi można szukać na jednej z podstron - można się dużo domyśleć. Nie sądzę jednak, żeby był to dobry pomysł - lepiej dowiedzieć się za kilka rozdziałów z opowiadania.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Zapraszam na nowy rozdział do siebie. :)
OdpowiedzUsuń[http://kajdany-czasu.blogspot.com/]
Podoba mi się ten Armand, chociaż z drugiej strony wydaje się być nieco... podejrzany. I kim tak naprawdę jest Katniss? I kogo tam znalazła? I co jest w tym pudełku? Musi to być coś ważnego, tylko tyle potrafię wywnioskować. Rozdział baardzo mi się podobał. W świetny sposób opisana potańcówka, ach i ta scena gdy Lux próbuje... hm, kłamać? Może "grać" to lepsze słowo. Aż się uśmiechałam do monitora. :) Tyle pytań nasuwa mi się do głowy, nie mogę do czekać się dalszej części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[lithium-shadow]
Odpowiedzi na wiele pytań ukaże rozdział 6, a także na niektóre z ich rozdział 5- na przykład uchylimy rąbka tajemnicy na temat paczki, którą Katniss wzięła od tej tajemniczej postaci.
UsuńPozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz
No eee znowu mnie długo nie było. Cholera ja i ta moja skleroza i lenistwo. Ale już wróciłam:)
OdpowiedzUsuńTen strażnik, Armand, mam nadzieje, że nic nie wygada, bo byłoby źle. Wydaje mi się jest całkiem miły i fajny. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś się pojawi. Katniss, czy jak jej tam było, co ona knuje??? Kurcze już się tego boje, mam nadzieje, że nie chce otruć Lux. Dobrze, że chociaż pomogła Caligo.
Pozdrawiam przepraszam, że tak krótko...
Księżniczka Przeklętych
Rozumiem, nic się nie stało :) Ja też "przepadam" na dość długi czas, ale to właśnie przez ciągłą niemożność czytania opowiadań na blogach ze względu na brak czasu.
UsuńPodpowiem, że Armand nie za bardzo może powiedzieć innym, bo Markus postara się, żeby go uciszyć. Lux by zaszkodził, ale sobie też. Ma za to mnóstwo innych możliwości do zrobienia :)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Filio
Witam! nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę że znalazłam Wasz blog w otchłani internetu. Jest on bardzo ciekawy i nieźle się wyróżnia. Szablon niby prosty, ale jednak ma w sobie to coś! Bardzo podoba mi się art znajdujący sie na nagłówku.
OdpowiedzUsuńAle wracając do sedna. Macie ciekawy styl pisania i kreujecie ciekawych, różniących się od siebie bohaterów. W ogóle świetny pomysł z takim blogiem pisanym przez dwie autorki.
Ten strażnik, jak on miał? Armand? mam nadzieję, ze nie będzie on tylko epizodyczna postacią bo bardzo mi się spodobał. Jest bardzo sympatyczny. No i ciekawe o co chodzi z tą przesyłką?
Pozdrawiam i zapraszam również do mnie na http://with-the-rain.blogspot.com/
Cieszymy się, że trafiłaś na naszego bloga. Armand absolutnie nie będzie postacią epizodyczną - o nie, nie. Jeszcze będziesz miała okazje o nim czytać.
UsuńW wolnej chwili zajrzę także do Ciebie.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Filio
Fajny rodział. Niezły wybieg wymyśliła Lux.
OdpowiedzUsuń