Aktualności

Za część o Caligo odpowiedzialna jest Myksa, a Filio za Lux.

Onet wykończył Filio, tak więc po długiej debacie postanowiłyśmy się przenieść.

Na podstronie "O blogu" można znaleźć opis magii, istot magicznych, świata i społeczeństwa, a także MAPKĘ KRAINY.

Na podstronie "Spis treści" można znaleźć streszczenia.

Jak widać, nagle zniknęłyśmy. Rozdziału, mimo że jest gotowy, nie ma już od miesiąca! Zaległości Filio urosły do gigantycznych rozmiarów. Przepraszamy (szczególnie Filio) za tę nieobecność.

czwartek, 10 maja 2012

00. Narodziny

Zapraszamy do włączenia muzyki. Ze względu na różnicę zdań w zakładce "Muzyka" pojawiły się dwa utwory do wybrania: Apocalyptica - Smells Like Teen Spirit (cover) lub  Nightwish - Scaretale.

"Narodziny"

Rześkie, nocne powietrze przeszył krzyk bólu. Dobiegał z gospody, a konkretniej z ust młodej kobiety. Czarne, posklejane włosy opadały na wykrzywioną w grymasie cierpienia twarz. Duże, lekko opuchnięte usta były rozwarte. Po bladym policzku obficie spływały łzy. Tę młodą twarzyczkę wyróżniały oczy - błękitne niczym wiosenne niebo i wyrażające wszystkie targające posiadaczką emocje. Błyszczały, ukazując ogromny ból.
Poród dłużył się niemiłosiernie. Kolejny wrzask wydobył się z ust kobiety. Stojący obok mężczyzna w okularach złapał ją za rękę. Nie był ojcem dziecka. To tylko medyk, który przyjmował poród.
,,Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka”, pomyślała. W zasadzie wcale nie kochała ojca dziecka. Jak można kochać kogoś takiego? To była po prostu przygoda na jedną noc. Skończyło się, jak się skończyło. Kiedy zdradziła swojej przyjaciółce, że jest w ciąży, ta poradziła pozbycia się dziecka, póki jeszcze mogła. Kobieta jednak tego nie chciała. Kochała tę małą istotkę, która właśnie zadawała jej niestworzony ból.
Chwilę później trzymała w rękach owinięte w skrawki materiału dziecko. Miłość, jaką go darzyła, przewyższała wszystko. To był chłopiec. Mimo tego, że przed chwilą przyszedł na świat, jego główkę już zdobiły czarne kosmyki. Nie płakał, lecz śmiał się, ukazując o dziwo komplet zębów.
Kobiecie bardzo podobały się oczy syna - ciemne niczym nocne niebo, duże i błyszczące. Posiadał jeden ,,mankament”, a mianowicie długi, czarny ogon wyrastający z podstawy kręgosłupa… Nagle oczy chłopca pociemniały. Wydawało się, że otoczyła go ciemna aura. Kobieta zadrżała. Lekko się przeraziła, ale po chwili wyszeptała z czułością.
- Caligo*…
- Chcesz dać mu tak na imię? - spytał lekarz. Kobieta skinęła głową.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie.
- To ten bachor? - rzucił ubrany na czarno wojownik. Przerażona kobieta przycisnęła Caligo do piersi. Wiedziała, że ON go wysłał. Nie chciała, by zajmował się ich dzieckiem. Najprawdopodobniej wyrządziłby mu krzywdę… Jednak rycerz podszedł do niej i bezceremonialnie wyrwał syna z rąk matki.
- Nie! - wrzasnęła.
- A moja zapłata? - wtrącił bezdusznie medyk. Wojownik rzucił mu mieszek złota, ale po chwili wyciągnął sztylet i pchnął go w brzuch lekarza. Kobieta próbowała odzyskać dziecko. Mężczyzna tylko się zaśmiał i także ugodził ją sztyletem. Padła martwa u jego stóp. Wojownik opuścił pomieszczenie. Trupy zostały znalezione dopiero następnego dnia.

~*~


Wysoki acz szczupły, długowłosy mężczyzna uśmiechnął się, słysząc płacz dziecka. Młody jeszcze człowiek robił to tak rzadko, że wyszedł mu tylko groteskowy grymas zupełnie nieprzypominający wyrazu radości. O jego szczęściu, a raczej jego namiastce, świadczył tylko radosny blask czarnych jak węgiel oczu. One zawsze zdradzały jego uczucia.
Wstał z gracją i eleganckim krokiem ruszył w kierunku głosu. Każdy jego gest był dokładnie wystudiowany. Nieco uniesiony podbródek, proste plecy, delikatne ruchy odgarniających czarny płaszcz rąk, rozważnie stawiane kroki. Wyglądał tak, jakby płynął w powietrzu.
Zasady poprawnego poruszania się oraz wiele innych reguł wpajano mu od dnia narodzin i bardzo cieszyła go myśl, że będzie to niedługo tłumaczył swojemu synowi. Wyobrażał sobie chłopca o kruczych jak on włosach i arystokratycznych, pięknych rysach twarzy. W jego marzeniach żył chłopak, pochylający się nad grubą księgą, pilnie studiujący starożytne zaklęcia, będący wzorem dla dzieci w swoim wieku. Otaczałby go miłością oraz opieką godną syna królewskiego. Tak, Markus Somnus od dawna czekał na narodziny swego potomka.
Oparł się o rzeźbioną w węża poręcz i pogładził jej ciemnozieloną, lśniącą powierzchnię. Wchodził po schodach powoli, omiatając z góry wielkie pomieszczenie. Śpieszyło mu się, żeby zobaczyć nowo narodzone dziecko, ale nie mógł tego okazać nawet pustce. Prezentowanie uczuć było zdecydowanie tępione. Tego też nauczy swojego syna.
Aby nie stracić zmysłów z niecierpliwości, dokładnie studiował każdy detal swojej rezydencji. Po raz tysięczny oglądał delikatne, podtrzymujące sufit kolumny, potężny, acz kunsztownie rzeźbiony dębowy stół i wyłożone atłasem krzesła. Sala prezentowała się nad wyraz dostojnie, ale też ponuro. Wszechobecna czerń wraz z ciemną zielenią sprawiały, że nawet radosne płomyki pochodni straszyły smutkiem.
Pomieszczenie rozjaśniał tylko blask błyskawic, które raz po raz uderzały o ziemię.
Po długiej, prawie półgodzinnej wędrówce brunet otworzył ciężkie drzwi do komnat swojej żony i na widok dziecka usiłował przybrać obojętną minę. Jego oczy jednak zalśniły radośnie, zdradzając stan, w którym się znajdował. Podszedł do pięknej, białowłosej kobiety, trzymającej w rękach małe zawiniątko. Nawet po wielogodzinnym porodzie prezentowała się dobrze. Wynajął dla niej najwyższej klasy medyków.
Euforia, której starał się nie ukazać, spowodowała, że początkowo nie zauważył złowrogiej ciszy. W pół drogi jednak dotarł do niego niepokojący brak dźwięków. Bębnienie deszczu, wycie wiatru i potężne grzmoty nagle ucichły. Dziecko zapadło w drzemkę.
- To dziewczynka, Markusie – wyszeptała smutno jego żona, spuszczając lękliwie wzrok. Służba skurczyła się, bojąc się wybuchu furii swojego pana. Lepiej w tym czasie nie być w pobliżu czarodzieja.
Atmosfera zgęstniała pod wpływem czarnej magii. Każdy przedmiot i istota żywa odczuwały wiszące w powietrzu rozczarowanie i przerażenie.
Mężczyzna poczuł się tak, jakby dostał pięścią w twarz. Przecież wszyscy wróżbici przepowiadali narodziny syna! Ba! W wszystkich proroctwach tych starych, zgrzybiałych starców często przeplatała się wizja misji do wykonania. Ważne zadanie dla wspaniałego, mężnego i nad wyraz silnego dziecka! Dla JEGO syna! Bohatera!
Mężczyzna zacisnął usta ze złości. Podszedł z niechęcią do ogromnego łoża. Spojrzał z wyższością i pogardą na małą istotkę. Jego twarz pozostawała obojętna, ale postawa wyraźnie wskazywała niechęć i niezadowolenie - uniesiona głowa, poważny wzrok, prawa ręka mocno zaciśnięta na lasce o głowie smoka.
Dziewczynka wyczuła obecność swojego ojca i otworzyła oczka. Markus skrzywił się na widok ich niebieskiego koloru. Pozostało tylko mieć nadzieję, że zmieni się na czerń. Niebieski oznaczał słabość. W arystokratycznych rodach dominowała czerń, ewentualnie ciemny brąz, a ludzie, którzy odchodzili od tej reguły i przyszli na świat w takiej rodzinie...Ich los pozostaje nieznany.
Dziecko zakwiliło cichutko i nagle otoczyła je biaława poświata. Delikatna jak mleko, lekka, słodka podkreślała kontur dziewczynki, sprawiając, że wydawała się ona mniejsza i bardzo szczęśliwa. Oczy straciły swoją niebieską barwę, przybierając jasnozielony kolor. Maleństwo wyglądało jak anioł, którego dobroć rozpraszała żyjącą w domu śmierć.
Na ten widok mężczyzna cofnął się kilka kroków, matka zachłysnęła się powietrzem, a służba zaczęła zawodzić, chowając się po kątach.
- Cisza! - ryknął Markus, podrażniony nagłym wrzaskiem podwładnych i bliskimi odgłosami burzy. Uderzył laską o podłogę, z której poleciały czarne iskry. Usiłował tym samym wzbudzić przerażenie.
Jego rozkaz pozostał jednak niezauważony, bo wychudzeni niewolnicy dalej zanosili jęki w swym języku. Nie wiedzieli nawet, jaki lęk obudził się w ich właścicielu.
Mężczyzna odwrócił się ze złością i nie racząc swojej rodziny nawet jednym spojrzeniem, ruszył ku drzwiom. Chwilę później powietrze przecięło donośne trzaśnięcie. Blask wokół dziewczynki zniknął.
Służba zamilknęła zaszokowana reakcją swojego właściciela. Może według ich wierzeń zachowali się prawidłowo? Nikt już nigdy nie miał się tego dowiedzieć, a reakcja biednych, niewykształconych ludzi została zignorowana jako głupia. Nikomu przez myśl nie przeszło, że analfabeci mają rację. Tylko oni od razu wyczuli, że dziecko jest niezwykłe i od chwili narodzin darzyli je wyjątkową czcią. Wszyscy inni jakby zapomnieli o tajemniczym blasku.
Jedna z niewolnic – chuda dziewczyna o ładnych rysach – podeszła do zrozpaczonej matki i pochyliła się nad dzieckiem.
-Lux** - wyszeptała, uśmiechając się szeroko.
Biaława poświata znów otoczyła maleństwo.


*Caligo – z łac. ciemność
**Lux-z łac. światło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz