Aktualności

Za część o Caligo odpowiedzialna jest Myksa, a Filio za Lux.

Onet wykończył Filio, tak więc po długiej debacie postanowiłyśmy się przenieść.

Na podstronie "O blogu" można znaleźć opis magii, istot magicznych, świata i społeczeństwa, a także MAPKĘ KRAINY.

Na podstronie "Spis treści" można znaleźć streszczenia.

Jak widać, nagle zniknęłyśmy. Rozdziału, mimo że jest gotowy, nie ma już od miesiąca! Zaległości Filio urosły do gigantycznych rozmiarów. Przepraszamy (szczególnie Filio) za tę nieobecność.

czwartek, 5 lipca 2012

6. Bal, część pierwsza


 Trochę nas tu nie było...Cały miesiąc. Przepraszamy za tę zwłokę. Mam nadzieję, że teraz przydadzą się Wam nasze streszczenia, które pomogą przypomnieć sobie poprzednie rozdziały.
Filio bardzo przeprasza też za giiiganntyyczne zaległości w czytaniu. Niestety, nazbierało się ich dość sporo :( Postaram się to nadrobić
Zapraszamy też do czytania bardzo ważnego i bardzo przełomowego rozdziału piątego. Stuknęło dość dużo stron, więc postanowiłyśmy podzielić go na dwie części.

Rozdział 6
"Bal, część pierwsza"


 ~*~
Bal. Słowo to wywołuje natychmiastowe palpitacje serca, duszności i szybko ogarniającą duszę euforię u panienek w moim wieku. Z nadmiaru pozytywnych emocji panny te zgodnie mdleją, najczęściej prosto w ręce majętnego maga. Zaraz potem rozpoczynają się tak uwielbiane przez nie przygotowania! Czyż to nie cudowne?! Bal! Sukienki! Tańce!
Oczywiście istnieją tez takie dziwadła, które na dźwięk tego słowa szukają drogi ucieczki. Najlepiej najkrótszej, najbezpieczniejszej i najbardziej dyskretnej. Dlatego też, jako wzorowe dziwadło, już podczas śniadania, w którym towarzyszył nam starzec, zaczęłam się nerwowo zastanawiać jak szybko i bezboleśnie zniknąć. Zastanawiałam się właśnie, jedząc bez przekonania chleb z serem, czy nagła choroba byłaby wystarczającym usprawiedliwieniem. W sumie jest to skuteczne, ale mocno podejrzane. Rozchorowałam się w jedną noc? Akurat przed wielką uroczystością, podczas której miałam prezentować jakieś wyjątkowo paskudne zaklęcie? Mało przekonywujące. Dostałabym jakieś paskudne leki i przykuliby mnie do łóżka na...bardzo długo.
Cóż, mogłabym też zostać porwana! Tak! Caligo mógłby zakryć twarz i udawać porywacza. Co prawda jego talent aktorski oscyluje na poziomie ujemnym, lecz co trudnego jest w przywdzianiu czarnego stroju i skakaniu po dachach ze mną na plecach? Jutro rano odstawiłby mnie całą i zdrową. I zniknął. W tym też jest dobry, nawet bardzo.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zamaszyście gryząc kanapkę. Biały, aksamitny serek rozpłynął mi się w ustach.
Starzec ni stąd, ni zowąd parsknął śmiechem i bardzo uradowany sięgnął po mleko.
- Mają państwo bardzo piękną córkę. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej, prezentując rząd białych zębów. Upił łyk białego płynu. Czarne jak węgiel oczy lśniły wesoło, ale pod wesołymi iskierkami czaiło się coś złego. Czułam się jak, jakby starzec próbował odczytać moją duszę. Przełknęłam głośno śniadanie.
Mój ojciec wcale się nie przejął. Może przyzwyczaił się do niezrozumiałych tekstów naszego tajemniczego gościa. Pokiwał tylko głową na znak potwierdzenia, nie odrywając nawet wzroku od talerza.
- Czy dom jest wystarczająco zabezpieczony? Gdybym miał taki skarb w domu, to martwiłbym się o to, czy moja córka nie zostanie kiedyś porwana przez ubranego na czarno zbira....
Czułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł wody. Nagle. I to lodowato zimnej, brudnej wody. Momentalnie zbladłam i zakręciło mi się w głowie.
- ...o kiepskim talencie aktorskim – dokończył starzec, mrugając do mnie niezauważenie. Tym razem jego słowa nie mogły pozostać bez odpowiedzi. Markus zamarł w pół drogi widelca z sałatką do buzi, a moja mama zakrztusiła się sokiem pomarańczowym. Zapadła niezręczna cisza, podczas której próbowałam zebrać myśli. Przecież magowie ziemi, a starzec był jednym z nich, n i e m o g ą czytać w myślach. To niemożliwe. Ile on wie? Chyba zbladłam jeszcze bardziej. Mogłabym już pójść do pokoju... Przecież muszę się przygotować do balu, czyż nie?
Spojrzałam na starca. W spokoju pałaszował sałatkę za nic mając atmosferę, którą przed chwilą wywołał. Czy teraz też słyszy moje myśli? To może niech zwolni mnie z obowiązku siedzenia tutaj? Ej, panie czarodzieju, słyszy mnie pan?!
- Skąd takie...przypuszczenia? - spytał w końcu mój ojciec całkiem spokojnym tonem, zupełnie nieświadom tego, co teraz dzieje się w moim mózgu. Miałam wrażenie, że ten jakże ważny organ jest małym ludzikiem, który skacze w mojej głowie, wymachuje rękami i wrzeszczy: Panie magu! Słyszy mnie pan?! Niech powie pan jakąś mądrą sentencję i zasugeruje rodzicom, że jestem śmiertelnie blada, generalnie chora i nie mogę siedzieć ani tu, ani na balu.
Starzec miał moje rozpaczliwe krzyki w.... głębokim poszanowaniu. W ogóle na nie nie reagował. Na pytanie mojego ojca zareagował wzruszeniem ramion.
Niech pan powie moim rodzicom, że się źle czuję!!!
- Ostrożność. I wrodzone przeczucie, które towarzyszy mi od dzieciństwa – powiedział, uśmiechając się delikatnie. Koło jego oczu pojawiały się wtedy zmarszczki.
Źle. Się. Czuję!
- Czyli posiada pan wiele dodatkowych umiejętności – podsumował mój ojciec, mając pewnie w pamięci jeszcze jakąś rozmowę z tajemniczym gościem, w której nie miałam przyjemności brać udział.
Tak, posiada! Na przykład czytanie w myślach. Panie magu, proszę mnie zwolnić! Błagam!
- Owszem. Niektórzy myślą, że potrafię czytać w ludzkich umysłach, ale to nieprawda. - Pokręcił pobłażliwie głową. - Ludzie to mają pomysły – kontynuował – magi ziemi i czytanie w myślach? Przecież to niedorzeczne.
Panie ma.... Jak to nie czyta w myślach?! Czyta!
- Rzeczywiście niedorzeczny pomysł – pokiwał głową mój ojciec. - Magowie ziemi, z całym szacunkiem – skłonił się lekko starcowi – nigdy nie należeli do towarzyskich istot i nie wykształcili mocy, potrzebnych do lepszego poznania człowieka. Nie odczuwali takiej potrzeby.
Oczywiście. Przecież to tylko wrodzone przeczucie. Starzec przeczuł sobie, że planuję swoje porwanie przez Caligo – kiepskiego aktora.
- Magowie ziemi zamykają się w lasach. Czujemy się tam dobrze. I nie potrzebujemy mocy, które pomagają nam wchodzić w integracje z ludźmi.
Śniadanie trwało jeszcze przez kilka minut. Usiłowałam skupić się na jedzeniu, ale straciłam apetyt. Ciągle mi się wydawało, że czarne oczy starca przeszywają mnie na wylot. Nienawidzę tego koloru. Nienawidzę magów. I dzisiaj na bal ubiorę się w biel, ot co.
Zacisnęłam pięści. Mogłabym przysiąc, że starzec uśmiechnął się pod nosem.

~*~
Otworzyłam zamaszyście szafę, wodząc wzrokiem po setce sukienek – przeważnie czarnych. Musiałam wybrać którąś z nich na bal, ale wcale się do tego nie garnęłam. Czerń to kolor, w który ubierała się każda przyzwoita panienka. Do tego dochodził naszyjnik z pereł bądź złoty z szafirem lub diamentem, blada cera, czerwone usta i pomalowane w ciemnej tonacji oczy. Wygląd niczym strach na wróble... Wróć! Wygląd niczym piękna, bogata arystokratka z dobrego domu gotowy.
Opracowałam nawet Arcychytry Plan, polegający na tym, że Caligo przemyca mi białą suknię. Chciałabym zobaczyć miny wszystkich gości, gdy ją założę. Szczególnie miny panienek, które będą stały z pełną świadomością, że wyglądam lepiej.
Jęknęłam cicho, bo nagle przypominała mi się przyjaciółka. W przygotowaniach pomagała mi Katniss i zawsze świetnie się przy tym bawiłyśmy. Ostatnio matka oddelegowała ją do innych obowiązków. Mam wrażenie, że zrobiła to celowo, ale nie potrafię tego uzasadnić. Zapałała tak wielkim uwielbieniem do Caligo? Wątpię. Jeśli on zacznie mnie przygotowywać do balu, to ze swoimi kompetencjami w tej kwestii całkiem mnie skompromituje. Mogłabym się ubrać w worek od ziemniaków, a on i tak wszystko wiernie chwali. Za to Larissa daje Katniss tyle pracy, że nie może wejść i mi pomóc.
Moje rozmyślania i użalanie się nad sobą przerwało ciche pukanie. Myślałam, że to Caligo, więc ubrana w lekką, prześwitującą sukienkę i bieliznę zamaszyście otworzyłam drzwi. Wyobrażacie sobie mój szok, gdy dojrzałam za nimi...naszego kochanego gościa. Pana mam – silne- przeczucie?
Zachowałam się bardzo niekulturalnie, bo jak tylko go zobaczyłam, to moja mina musiała jednoznacznie wskazywać na to, że nie jest mile widzianym gościem. Dla podkreślenia tego krzyknęłam i doznałam odrzutu od drzwi, co skończyło się twardym lądowaniem na podłodze.
Starzec za to stał sobie spokojnie za nic mając mój szok. Jak zwykle miał na sobie stare łachmany, których nie raczył zmienić, mimo propozycji mojego ojca. Gdybym wiedziała, że to on! Gdybym wiedziała, to ewakuowałabym się przez okno. W trybie natychmiastowym. Albo po postu zaczęła śpiewać, zagłuszając pukanie. Jak najgłośniej.
- Witam. – Ukłonił się lekko, kiedy ja wciąż z otwartą buzią i mocno zaszokowaną miną siedziałam na twardej posadce. Zorientowawszy się, jak żenująco wyglądam i co mam na sobie, od razu wstałam i stanęłam w cieniu. - Chciałbym odwdzięczyć się za gościnie, jakiej doświadczyłem w tym domu i pragnę podarować pani prezent. - To powiedziawszy wręczył mi starannie zapakowany w szary papier, miękki pakunek. Z ulgą stwierdziłam, że to coś się nie rusza – czyli nie musi to być zwierzę. W takim razie co? Przyjmuję zakłady! Poduszka? Koc? Nie, to zbyt nudne. Przecież mamy do czynienia z magiem ziemi!
- Rozpakuj – przerwał starzec moje rozmyślania, a jego chytry uśmieszek jeszcze bardziej się powiększył. Zdałam sobie sprawę z tego, że mu nie podziękowałam.
- Dziękuję bardzo – zreflektowałam się natychmiast, lekko dygając. Ręce drżały mi tak bardzo, że można było to odebrać jako podekscytowanie, a nie strach, lecz czułam, że starzec nie da się na to nabrać.
Miałam wrażenie, że nigdy nie uda mi się pozbyć tego papieru. W końcu udało mi się to zrobić i moim oczom ukazał się...biały materiał? Teraz to faktycznie czułam ekscytację. Odrzuciłam na bok papier, wzięłam w swe ręce jedwabistą tkaninę, rozwinęłam ją i ujrzałam...białą sukienkę.
Świat jednak bardzo pragnął, żebym tego dnia zeszła na zawał. Jaki mag daje komuś BIAŁĄ suknię? Przecież magowie kochają czerń, co zresztą idealnie będzie odzwierciedlał bal! Nawet tacy dziwacy jak magowie ziemi. Biel przeciwstawia się czerni. Można to nazwać atakiem na obyczaje i kulturę. Na dziedzictwo, na historię! Wprawdzie ja jestem normalna i tak tego nie odbieram, ale magom magia już dawno wyżarła mózgi.
Tak, wiem, zamierzałam się ubrać w biel, ale to był mój prywatny wymysł. Nie jakiegoś starca, który daje niewinnym dziewczynkom suknie w kolorze śniegu.
- To na bal. Proszę, ubierz ją, mimo wszystko. I nie przejmuj się zasadami. Będziesz pięknym światłem. - Mrugnął do mnie po raz kolejny i wyszedł.
Stałam chwilę bez ruchu. Nie ukrywam, że coraz bardziej zaczynał mnie intrygować. Nie wyglądał mi na zwykłego maga ziemi. I czułam, że coś wiedział. Coś się wydarzy na tym balu.
Zaczynałam wariować.
~*~
Caligo dumnie wkroczył do mojego pokoju, widocznie nie spodziewając się tego, co zaraz będzie musiał robić.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, szybkim ruchem odgarniając grzywkę. W czarnych, dużych oczach błyszczały radosne iskierki. Promienie słońca delikatnie tańczyły po jego szczuplej sylwetce, oświetlając bladą twarz. Był tak słodki, gdy się uśmiechał, pomimo blizny, która boleśnie przypominała jego trudne dzieciństwo.
Dotknęłam swojej białej sukni, wyobrażając sobie, jak pięknie wyglądałby odziany w biel. Prezentowałby się tak lekko, radośnie, że wręcz niematerialnie...
- Witam wielmożną panienkę. - Jego głęboki, aksamitny głos skutecznie sprowadził mnie na ziemię. O czym to ja myślałam? Ah tak, o tym, że Caligo nie przygotuje mnie należycie do balu, jakkolwiek przystojnie prezentuje się w tym czarnym komplecie.
Zaraz, ja to pomyślałam? Nieważne.
- Pomóż mi zapiąć sukienkę – powiedziałam, wstając. Miałam już na sobie jedwabiście miękki materiał, który dotykiem koił moją skórę. Wystarczyło tylko dopiąć zamek. Zakładając suknię miałam pewne obawy co do intencji starca, ale prezent najwyraźniej nie był naszpikowany paskudnymi zaklęciami.
Caligo podszedł do mnie i delikatnie ujął zamek w dłoń. Pociągnął w górę, lekko dotykając przy tym mojej skóry. W miejscu, gdzie musnął moje plecy, rozeszło się przyjemne ciepło.
- Właśnie zakończyłem ciągnięcie do góry zamka wszytego w tę przecudowną sukienkę, panienko.
- Jak wyglądam? - spytałam, z góry wiedząc, jaka będzie odpowiedź. Caligo zawsze mnie chwalił, a gdy poirytowana odpowiadałam, że chcę usłyszeć prawdę, to wciąż twierdził, że pięknie wyglądam. I to by było na tyle jeśli chodzi o konstruktywną krytykę.
- Twe oszałamiające piękno otumania me zmysły dając złudzenie, że jest panienka czymś więcej niż człowiekiem. Widok jaki ukazuje się moim oczom jest ich po stokroć niegodny. Panienka olśniewa swym pięknem nawet gwiazdy
A nie mówiłam? Bo takiej deklaracji opadają mi ręce i tylko cicho wzdycham.
Usiadłam przy toaletce. Stały na niej cienie do powiek, róż, puder, tusz, podkład, szminki, rozmaite kredki i pędzelki.
Szczerze powiedziawszy, to nie miałam pojęcia, jak się pomalować. Zawsze robiła to Katniss, a efekt końcowy był mistrzostwem w krystalicznej postaci. Nie musiałam przejmować się tym, jakiego cienia do powiek użyć i jak to zrobić.
Westchnęłam cicho.
- Umiesz mnie pomalować i ułożyć włosy, prawda? - spytałam mojego służącego błagalnym tonem, a on momentalnie zbladł. Spojrzał nerwowo na kosmetyki, potem na mnie i jeszcze raz na przybory. Musiał pewnie wykalkulować sobie, że przecież posługiwanie się marnym pędzelkiem nie jest takie trudne i sobie poradzi. Albo faktycznie umie robić makijaż? O ja naiwna! W każdym razie odpowiedział pewnym głosem:
- Nie spotkałem się jeszcze z tymi zaawansowanymi, kobiecymi technikami upiększania, ale myślę, że moje ręce będą w stanie przygotować makijaż dla panienki.
Podszedł do mnie i pewnym ruchem wziął do ręki cień do powiek. Zważył go w ręce, porzucił, po czym niepewnie sięgnął po pędzelek. Otworzył pudełeczko i zawahał się, widząc czarny kolor.
- Ta barwa jest niegodna twarzy panienki. Charakteryzuje się zbytnią pospolitością w stosunku do niesamowitego piękna i delikatnych rysów panienki twarzy. Uznaję więc, że po prostu nie pasuje i będę zmuszony odłożyć ją w kąt.
Zgodziłam się szybkim skinieniem głowy. No i zaczęła się zabawa. Caligo otworzył wszystkie cienie i wreszcie, wspaniałomyślnie zdecydował się na biały, wziął największy pędzel w dłoń i zaczął malować mi nim policzki. Gdy powiedziałam mu, że tym maluje się oczy, był zaszokowany, że w ogóle kobiety kolorują sobie powieki. Przecież to takie dziwne.
O kredce do oczu nie chcę mówić, bo to zbyt drastyczne. W każdym razie cieszmy się, że mam jeszcze oko. I widzę. To mnie napawa optymizmem.
Tusz do rzęs. Co na to Caligo? To rzęsy się maluje?! Po co? No, i to by było na tyle jeśli chodzi o malowanie rzęs. Zobaczywszy jego zdziwioną minę i mając w pamięci zabawy z kredką do oczu, nagle zaczęłam podzielać zdanie Caligo. To rzęsy się maluje? Nie, przecież to niepotrzebne, nawet się do mnie nie zbliżaj z tym kosmetykiem. Kocham moje oczy, nie chcę ich stracić, wierz mi.
Puder. Delikatnie odradziłam mu jego użycie, co przyjął dość entuzjastycznie. Białą cera i biała suknia to nie szczyt marzeń. Różu też nie udało nam się nałożyć, bo bez reszty kosmetyków wyglądałam z nim lekko mówiąc, dziwnie.
Układanie fryzury. Chyba nie muszę mówić, że to jest trudne nawet dla kobiety – trzeba mieć jakieś umiejętności. Tym bardziej, że każda panna powinna mieć bardzo finezyjny kok, który bynajmniej nie jest prosty do wykonania. Tak... A teraz wyobraźcie sobie młodego chłopaka, który nie potrafi odróżnić kosmetyków i z szaleńczym uśmiechem oraz dziwnymi błyskami w oczach trzyma nożyczki w ręku. I zamierza obciąć wam włosy przed bardzo ważnym balem. Od razu podziękowałam za fryzurę.
Udało nam się tylko rozczesać włosy, ubrać sukienkę i delikatny naszyjnik z rubinu, a potem dobrać buty. Mój ojciec dostanie zawału, gdy zobaczy mnie w bieli i bez makijażu. Przynajmniej mam sensowne wytłumaczenie. Za to pierwsze odpowiada starzec - ja jako wspaniała gospodyni spełniłam jego prośbę. Za drugie matka, która odebrała mi Katniss.
Dziękuję za uwagę, zapraszam na bal.
~*~
Przyznaję się – czasem tylko zgrywam taką odważną. W samotności dobrze się śmiać z głupich zasad (bezwzględny nakaz chodzenia w czerni i zrobienia makijażu), czy też reakcji innych. W moim przypadku, gdy przychodzi moment konfrontacji, zupełnie wymiękam.
Stałam przed wejściem do sali. Nikt oprócz niewolników, którzy uśmiechali się pod nosem, jeszcze mnie nie widział. Zaraz miałam otworzyć drzwi, które prowadziły do sali balowej. Należy przez nie przejść, aby trafić na balkon, po czym trzeba zejść po schodach na parkiet. W każdej rezydencji jest tak samo, bo tędy schodzi rodzina gospodarzy. Na salę balową wchodzi się także drugim wejściem, przeznaczonym dla gości, kiedy ma miejsce uroczyste wyczytanie przybyłych magów. Najpierw gromadzą się magowie – od najmniej ważnych, których przybycie obwieszcza się pustej sali do najbardziej ważnych, których wita dość pokaźny tłumek. Następnie schodzi pan i pani domu z najstarszym synem, witają gości. Dopiero po tym mogą wejść córki i pozostali synowie. Dość długo to trwa, bo bycie jedynaczką, jak w moim przypadku, nie należy do najpopularniejszych.
Moi rodzice raczyli już dawno zejść, a Caligo postarał się, żeby nie dostrzegli mojego stroju.
- To nie jest dobry pomysł – mruknęłam. - Powiem ci nawet, że ten pomysł jest tragiczny. Makabrycznie głupi. - Spojrzałam błagalnie na uśmiechniętego od ucha do ucha służącego. Aż promieniował radością.
- Z czego się tak cieszysz? - burknęłam oburzona. - Ty jesteś ubrany przepisowo w czerń, a ja, głupia, w biel. Dostrzegasz różnicę? Uduszą mnie!
-Ależ panienko! Oni nie są w stanie dokonać na panience morderstwa, w tym wypadku uduszenia. Przywykli do panienki cudownych strojów i olśniewającego piękna. Zresztą - jak można udusić coś tak niespotykanie pięknego i idealnego?
- Gadaj sobie, gadaj. Ubrać się w zieleń, a w biel to różnica. Biel przeciwstawia się czerni. Zresztą dzięki tobie nie mam też makijażu i odpowiedniej fryzury. - Uśmiechnęłam się smutno. - Jak myślisz, zdążę się przebrać? - spytałam i w tym samym czasie usłyszałam:
- Prosimy o wejście piękną córkę naszych gospodarzy, Lux!
No to po mnie. Idąc, wyobrażałam sobie, jak marsz żałobny dudni mi w uszach. Czas zwolnił, a ja otworzyłam drzwi, które zaskrzypiały cicho. Miałam wrażenie, że to brama do krainy demonów – istot, które zjedzą mnie, gdy tylko się pojawię.
Na ogromnym, oprawionym w złoto zegarze wybiła godzina dwudziesta druga. Sala była spowita ciemnością, a przytłaczający mrok rozpraszało delikatne światło tysiąca świeczek umieszczonych w trzech żyrandolach. Ich blask oświetlał złote zdobienia z kawałkami diamentów, które lśniły, tworząc taniec rozmaitych barwnych refleksów. Mleczny blask księżyca wpadał przez cztery ogromne okna, budząc barwy na marmurowej posadce, również umyślnie wysadzanej iskrzącymi się kamykami.
Kilkanaście ludzi tańczyło w rytm muzyki wygrywanej przez skrzypce, wiolonczele i fortepian. Materiał czarnych sukni szumiał, a goście wirowali po podłodze w mieniącej się mlecznym blaskiem mgiełce.
Moc refleksów, kontrastująca z czernią, a także delikatna muzyka zaatakowały moje zmysły. Byłam tak zaszokowana tym magicznym widokiem, że zachwiałam się momentalnie i, jak to czasem ze mną bywa, zalśniłam.
Muzyka ucichła, tańce ustały. Prawie trzysta par oczu wpatrywało się we mnie intensywnie, kiedy świeciłam sobie w najlepsze, oświetlona dodatkowo blaskiem świec. Dla nich musiałam wyglądać niezwykle. Usłyszałam ciche, gorączkowe szepty, a potem szum na dole.
Caligo przytrzymał mnie delikatnie i pociągnął ku schodom. Moje zmysły zaczęły się przyzwyczajać, więc wyprostowałam się dumnie, po czym zeszłam, wciąż świecąc. Poczułam, jak ktoś ujmuje mnie za rękę, ale nie mogłam rozpoznać kto.
    - Proszę państwa, przedstawiam wam moją córkę, Lux! - wykrzyknął, nie puszczając mojej dłoni.


Zapowiedź części drugiej rozdziału szóstego:
"- Przejście, przejście, bo idę do swojej przyszłej synowej. – Tłum zaczął się rozstępować, to ja też posłusznie usunęłam się na bok. Nagle ujrzałam wielkie cielsko Artusa, który kroczył między gośćmi. Caligo warknął, a ja jeszcze bardziej odskoczyłam.
- Lux, moja droga. Niech no cię uścisnę! Markus wyraził zgodził się na twój ślub z moim synem!
Aha, miło wiedzieć, jestem zaproszona? Zaraz, zaraz. To ma być mój ślub?!
Artus uznał za stosowną próbę uduszenia mnie, toteż rozpaczliwie łapałam oddech, kiedy zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Caligo warknął. "

Na końcu ośmielimy się polecić dwa blogi :)

Zapraszamy na drugiego bloga Myksy, czyli opowiadanie yaoi - Horacjo gilbert yaoi

"Kiedy do szkoły zapisuje się uroczy got Horacjo Knight, życie prymusa Gilberta Crusade ulega zmianie. Chłopców zaczyna łączyć uczucie. Razem czeka ich wiele przezabawnych przygód. Jak poradzą sobie z moherami i innymi problemami ich beztroskiego żywotu? Czy faktycznie tak beztroskiego? Szukasz zabawnego, lekkiego romansu? To coś dla Ciebie. Ciepła opowieść o męsko-męskiej miłości okraszona masą zabawnych sytuacji.

Zapraszamy także na bloga Sog, która w swoim czasie pisała opowiadanie wraz z Myksą. 
Opowiadanie fantasy (nie romans) -  Wrota Edenu

"Aisha jest charłakiem, czyli człowiekiem, który został zamieniony w demona. Kiedy nim się staje, traci wspomnienia o swoim ziemskim życiu. Mieszka w piekle i razem z swoim przyjacielem Damonem  szuka na Ziemi Wrót Edenu, aby Szatan mógł uciec ze swego więzienia. Co się stanie, gdy je znajdzie, a jedyną przeszkodą do ich otworzenia będzie upierdliwy chłopak?"